Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/551

Ta strona została przepisana.

— Wszak to zaszczyt i prawdziwa przyjemność, pracować według pańskich wskazówek — zapewnił Jardel.
— Chcę wam powierzyć koledzy sprawę, niesłychanie ważną — szepnął Morlot. — Możecie od razu pozyskać szewrony i awansować o kilka stopni. Nie potrzebuję powtarzać dlaczego was wybrałem? Znam was na wylot i wiem ileście warci. Pokochałem też serdecznie, bo z was poczciwi chłopcy.
— Proszę mówić, a prędko! o co idzie.
— Wskutek awantury nader tajemniczej, o której nie mogę wam powiedzieć szczegółowo, dla pewnych przyczyn, wpadłem przypadkiem na trop całej bandy rabusiów bardzo niebezpiecznych. Możemy schwytać ich wszystkich razem.
— Pyszna rzecz! — rzekł Mouillon.
— Zastanówcie się tylko drodzy koledzy.... kilkudziesiesięciu złoczyńców, w najgorszym rodzaju: złodziei, przechowywaczów cudzej własności, a nawet ludzi zdolnych do morderstwa, ofiar, zawadzających im na ziemi.... możecie schwytać w sidła, byle tylko nastawić je mądrze. Jak każda podobna wyprawa, i ta przedstawia dość trudności, i może być bardzo niebezpieczną. Spodziewam się jednak, że nam się uda przeprowadzić ją świetnie. Uprzedzam was, że muszę oddalić się z Paryża, na dni kilka. To niczego nie popsuje. Według mego obrachunku, potrzeba wam z tydzień czasu, aby wykonać roboty przygotowawcze, które wam polecę. Jeżeli pójdzie wszystko po mojej myśli, skoro wrócę, uwiniemy się z łotrami szybko i sprytnie. Słuchaj mnie najpierw ty Mouillon.
— Uważam panie Morlot....
— Na ulicy Bretońskiej, pod numerem 22, ma skład rozmaitych rupieci, kupiec Joblot na nazwisko.
— Dobrze — mruknął Mouillon.
— Musisz zbadać dokładnie przeszłość tego człowieka. Dowiesz się zręcznie, z boku, z kim przestaje, kto u niego bywa, a szczególniej, u kogo kupuje towary? Dobrze by było nawiązać bliższe stosunki z jego znajomymi.
— Ho! ho! rozumiem.... to przechowywacz rzeczy skradzionych przez ową bandę? — wtrącił Mouillon.