Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/569

Ta strona została przepisana.

— Rzeczywiście, uderzyło mnie to wszystko — odpowiedział margrabia.
— Otóż wprowadził mnie w ten stan wyjątkowy, widok biednej, bladej, młodziutkiej kobiety. Nie potrafię określić i odmalować ci słowami, co się dzieje w mojej duszy. Jedno jej spojrzenie, przeniknęło mnie na wylot, niby uderzenie piorunu.
Zaraz to zrozumiesz: Jej rysy, wiotka kibić, barwa włosów, cała słowem postawa, a szczególniej oczy! te oczy czarujące! przypomniały mi żywo, pewną dzieweczkę piękną i czystą, z duszą anielską, którą kochałem niegdyś, kocham dotąd i kochać nie przestanę do ostatniego serca uderzenia. Drogie to wspomnienie zachowam czyste, niby świętość. Nie potrafię już nigdy pokochać tak gorąco innej kobiety.
— Oh! nie żądam, abyś odkrywał przedemną Oktawie, tajemnicę bolesną, twojej pierwszej miłości — rzekł margrabia mocno wzruszony. — Wolisz zamilczeć o wszystkiem, niż gdybyś miał później żałować, żeś zwierzył się z tem przed kimkolwiek.
Sisterne potrząsł smutno głową.
— Nie Edwardzie, nie będę nigdy żałował, żem otworzył serce przed tobą. Dla kogoż jak ty, którego uważam prawie za brata, nie chcę mieć tajemnic. Ona mnie zresztą dławi, niszczy, zabija zwolna; ta nieszczęsna tajemnica, którą wlokę wszędzie za sobą, na lądzie i morzu, niby galernik kulę przykutą do nogi. Zdaje mi się, że gdy podzielę się nią z tobą, sprawi mi to pewną ulgę. Gdyby został mi tylko w pamięci czarowny obraz kobiety ukochanej, a przedwcześnie utraconej, owe krótkie i przelotne chwile szczęścia, wystarczyły by mi, jako błogie wspomnienie na resztę życia. Ale nie mam spokoju; czyni mi bowiem gorżkie wyrzuty własne sumienie, i nie mogę niczem zagłuszyć jego głosu.... Chcę nie tylko zwierzyć się z czemś przed tobą, kochany Edwardzie, ale musisz wysłuchać niejako mojej spowiedzi.
— Mów śmiało Oktawie. Zaczynam już ubolewać nad tobą; później zaś, dowiedziawszy się o wszystkiem, spróbuję pocieszyć cię, jeżeli to będzie możliwem.