Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/57

Ta strona została przepisana.

nom, słowem, każdemu wykolejonemu, do jakiejbądź sfery towarzyskiej, zaliczał się i należał rzeczywiście.
Kazał sobie opisać szczegółowo tego człowieka.
Był to na prawdę pośrednik prawny jak sam siebie mianował, ale do interesów bezprawnych i natury cokolwiek podejrzanej. Wybierał on z szczególniejszem zamiłowaniem właśnie sprawy nieczyste, zagmatwane i tajemnicze: wtedy bowiem, jeżeli mu się udało przeprowadzić takowe bez szwanku, nie zaczepiwszy o kratki sądowe, mógł uzyskać za nie wyższe wynagrodzenie.
Pożyczał pieniędzy na grubą lichwę, częstokroć i znaczne kwoty, ale zawsze za poręczeniem serjo, synom rodzin znakomitych, znanych z bogactwa i honoru dotąd bez skazy. Taksował bardzo wysoko swoje usługi, lecz skoro z nim się o cenę nie targowano, można było na śmiało zażądać od niego.... choćby i zbrodni. Nie cofał on się przed niczem. Powiadano po cichu, że otwarcie prowadził interesa prawnicze na wielką skalę; ale załatwiał jeszcze więcej spraw drażliwych w najgłębszej tajemnicy, co mu się prawie zawsze udawało; był bowiem bardzo zręcznym, przebiegłym i chytrym; umiejąc doskonale ludziom oczy mydlić, aby nie mogli przeniknąć jego nader podejrzanych operacyj finansowych, jak i wielu innych intryg i spisków najhaniebniejszych.
I o tem szeptano sobie na ucho, że posiadał swoją własną policję, doskonale zorganizowaną; a co się tyczy jego serdecznych i poufnych stosunków, z światem łotrów i złodziei w całym Paryżu, te mu nie przeszkadzały bynajmniej żyć w najlepszej przyjaźni z władzami rządowemi, i być nawet wysoko cenionym przez policję rzeczywistą, i jej bowiem oddawał prawie codziennie nader ważne usługi.
Tajemniczy ten człowiek mieszkał przy ulicy Króla Sycyli, i był ogólnie znany pod nazwiskiem pana Blaireau.
Powiadomiony dostatecznie co do tego Blareau’a Sosthen, postanowił nawiązać z nim bliższe stosunki i to niezwłocznie.
Wyszedł pewnego ranka z pałacu margrabiów de Coulange, aby udać się na ulicę Króla Sycylji. Przybył tam pie-