— Naturalnie. Inaczej nie byłabym jej wzięła do służby.
— Była w nich mowa o jej wierności i uczciwości?
— Dwie, czy trzy panie, moje znajome, polecały mi listownie tę dziewczynę, jako bardzo uzdolnioną w swoim zawodzie i mogącą zastąpić mi w zupełności sługę kilkuletnią, którą wydałam za mąż niedawno.
— A w tych listach, nie wspominano przypadkiem, gdzie i u kogo służyła jeszcze owa Julka?
— Przyznam się panu, że tego nie przypominam sobie zupełnie.
— Nie wie zatem pani margrabina, w czyjej służbie była Julka, zanim u niej miejsce przyjęła?
— Nie zebrała mnie nigdy ciekawość, spytać ją o to.
— Czy pani margrabina zadowolona z jej usług?
— Jak dotąd, nie mam powodu do skargi na nią. Dość inteligentna, zręczna, pracowita, i zdaje się być oddaną mi duszą i z ciałem.
— Nigdyż nie zauważyła pani margrabina czegoś niezwykłego w jej postępowaniu?
— Nie jestem usposobienia podejrzliwego. — Matylda potrząsła głowę.
— Ufam jej i wierzę, że jest uczciwą.
Zamilkł Morlot, zastanawiając się nad czemś.
— Czyżbyś pan miał powody, posądzać tę dziewczynę o coś złego? — spytała.
— Nie wiem pani margrabino, do czego byłaby ona zdolną w danym razie. Nie mówię nigdy o nikim stanowczo, dopóki nie mam w ręku dowodów namacalnych przeciw niemu.
— Niech i tak będzie. Masz pan jednak co do niej pewne wątpliwości, nieprawdaż?
— Czy nie pomyślała o tem pani margrabina, że mógł umieścić u niej ową Julkę, pan Sosten de Perny?
Matylda drgnęła nerwowo:
— Nigdy mi to nie przyszło na myśl, szczerze wyznaję.... Sądzisz pan więc?
— Dotąd, powtarzam, nie wydałem jeszcze sądu o tej ichmościance. Błagam niemniej panią margrabinę, żeby ra-
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/593
Ta strona została przepisana.