— Nie zapomniałam słów twoich panie Morlot, tam, w pokoju mojej matki. Dowodzę ci tego, prosząc o przysługę, której można spodziewać się tylko od serdecznego przyjaciela.
Gdy on się nie odzywał, mówiła dalej:
— Pójdziesz pan i powiesz bez ogródek Sostenowi: — „Musisz wyjechać tak daleko. żeby zaginął słuch o tobie, i nikt odtąd ani cię wspomniał. Niewyczerpany w swojej dobroci, szwagier twój, margrabia de Coulange, chce ci raz jeszcze podać dłoń pomocną, i podnieść z upadku, dopomagając do nowego życia na obczyźnie, w skrusze i żalu, za zbrodnie popełnione, w pracy uszlachetniającej nawet i złoczyńcę. W chwili, kiedy wstąpisz na pokład okrętu, odpływającego do innej części świata, niż Europa, wręczę ci z polecenia margrabiego, dwakroć sto tysięcy franków. Pieniądze wypłaci panu nasz prawny zastępca, Lebarbier, notarjusz, mieszkający na ulicy Lille, pod numerem pięćdziesiątym czwartym. Uprzedzę go o tem zaraz jutro listownie. Pokażesz mu panie Morlot mój kwit, a wypłaci ci natychmiast całą summę.
Ajentem miotał niesłychany niepokój.
— Milczysz panie Morlot? — spytała zmieszana Matylda.
Potarł rąką czoło i rzucił się w tył, jakby chciał się pozbyć myśli natrętnej.
— Czy raczyła się zastanowić nad tem pani margrabina — wycedził zwolna — że to, czego żądacie państwo odemnie, jest wręcz przeciwne mojej powinności, jako stróża publicznego bezpieczeństwa.
— Ah! — załamała ręce. — Nie zakazuje panu przecież twoja powinność bronić od hańby niezasłużonej, i osłaniać honor niewinnych!
— Ajent policyjny, wpadłszy na trop zbrodniarza, powinien oddać go niezwłocznie w ręce sprawiedliwości, pani margrabino.
Matylda głucho jęknęła:
— Jesteśmy więc zgubieni bez ratunku! — zawołała rozpaczliwie.
Zerwał się Morlot z fotelu:
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/598
Ta strona została przepisana.