— Boże wielki! — rzuciła się w górę — przypominasz mi pan nieszczęsną rzeczywistość. Trudności? Są one przerażające!.... Jestem w położeniu okropnem, straszliwem! Co począć! co począć!
— Ja przecież nie mogę o tem stanowić, pani margrabino. Do niej należy decyzja w tej sprawie.
— W koło mnie panie Morlot, powstają i krążą widma potworne i złowrogie.... Trzeba odkryć zbrodnię przed moim mężem.... unieważnić akt urzędowy.... skandal niesłychany.... wstyd.... hańba.... pogarda.... Oh! coś strasznego! Szukam wyjścia z koła zaklętego, i nie mogę niczego znaleść. Widzę tylko jedno: przepaść otwierającą się pod memi stopami, i pochłaniającą mnie bez ratunku. Co czynić? co czynić? przez miłosierdzie Boże!
Zdyszana, zdławiona, wiła się konwulsyjnie na siedzeniu. Nieszczęśliwa kobieta, czuła się zmiażdżoną tym ciosem.
— Spytaj pani margrabino własne serce, myśląc o tej biednej matce, a ono podszepnie ci, jak masz postąpić w tej sprawie.
— Ah! — zawołała z bólem nie wysłowionym — nie wiem czy mam serce i duszę. Mącą mi się myśli; jestem zupełnie ubezwładnioną!
— Błagam panią margrabinę, uspokój się i nie poddawaj rozpaczy bezowocnej. Powtarzam: zostawię jej miesiąc.... dwa, czasu, jeżeli tyle będzie potrzeba“.... Proszę tylko zastanowić się nad tem, że odkąd odzyskała przytomność biedna matka, ufając mojemu przyrzeczeniu czeka i czeka na oddanie jej dziecka.
— Jej syn! jej syn! — powtórzyła Matylda.
Nastąpiło długie milczenie.
— Czy to bogata osoba? — spytała nagle Matylda.
— Wystarczają jej dochody na bardzo skromne utrzymanie.
— Jak się nazywa? — Gabryela Liénard.
— Rzeczywiście, bielizna niemowlęcia, którą chowam starannie do dziś, nosi znaki: G. L.
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/607
Ta strona została przepisana.