Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/610

Ta strona została przepisana.

— Rzeczywiście wydała mi się wzniosłą! — przyznał Morlot.
— Jak ona musi cierpieć!
— Straszliwie!
— Biedna ofiara!
— Na nieszczęście droga Melanjo, nie w naszej mocy zmienić bieg wypadków i ulżyć jej w ciężkiem strapieniu.
— Zapewne.... Ella czeka dość długo na syna.
Umówili się między sobą małżonkowie, że Melanja przygotuje zwolna Gabryelę na wieść radosną, że udało się nareszcie ajentowi wynaleść jej syna, i ten będzie jej wkrótce zwrócony.
— Muszę i ja podzielić się z tobą kochany mężu odkryciem — odezwała się Melanja — jakie my dwie zrobiły, szczególnym trafem.
— Czy jest w tem coś zajmującego dla mnie żoneczko?
— Osądź sam mężu. Przechadzałyśmy się niedawno temu, nad brzegiem rzeki, naprzeciw parku w Coulange. Spotkałyśmy Genia w towarzystwie margrabiego, i obcego mężczyzny, który przyjechał do zamku w odwiedziny.
— Wielki pan w całem tego słowa znaczeniu; postawa wojskowa, pierś ozdobiona krzyżem oficerskim Legji?
— Ten sam.... czyś go widział mężu w zamku?
— Już go tam niema; ale spotkałem tych panów na dworcu kolei w Nogent.
— Otóż wystaw sobie mój drogi, że Ella poznała w tym wojskowym swego uwodziciela i ojca Genia.
— Na prawdę! — Morlot osłupiał.
— Jest pewną, że się nie omyliła.
— Ejże! — wtrącił Morlot — czyżby traf przygotowywał nam nowe niespodzianki? A on poznał ją nawzajem?
— Wpatrywał się w nią badawczo, ale zdaje się, że jej nie poznał.
— Może to i lepiej dla Gabryeli.
— Bądź jak bądź, ten Oktaw Louguet, jest przyjacielem od serca margrabiego de Coulange.