Było ich czworo do wykradzenia dziecka — biednej Gabryeli. Przed ośmiu laty umarła pani de Perny. Felicję Trelat skazano na lat dziesięć. Główny wreszcie sprawca tej — zbrodni niejaki Blaireau, wymierzył sobie sam sprawiedliwość. Roztrzaskał sobie czaszkę przed dwoma miesiącami. Jeden tylko Perny, najwinniejszy z nich wszystkich, nie otrzymał dotąd kary zasłużonej.
— Jeżeli nie żałuje dotąd za winy popełnione, Bóg go kiedyś sam ukarze.
— Czasem spóźnia się nadto kara Boska — rzekł Morlot. — Nienawiść żoneczko, bywa hydra potworną o stu głowach. Nigdy wszystkich razem uciąć nie można. Taka hydra wylęgła się i tkwi w sercu Sostena. Biedna pani margrabina nie skończyła jeszcze ze swojem utrapieniem. Cierpiała przez brata męki niewysłowione, i przez niego będzie cierpieć na nowo....
— Sądzisz więc mój drogi?....
— Ze spokój obecny, to tylko chwilowe zawieszenie broni. Patrzę w przyszłość, i wydaje mi się ona nader groźną! Sosten de Perny jest potępieńcem, który dotąd nie dał za wygranę, i układa dalej plan zemsty szatańskiej!
— Nie może przecież dokazać niczego, zdała od Francji.
— Wspomnisz kiedyś na moją dzisiejszą przepowiednię, kochana Meluniu, Sosten de Perny nie znikł na zawsze i jeszcze wypłynie.... prędzej, czy później!....
(W „Synu“, odszukają Czytelnicy osobistości? „Dwóch Matek. Dopiero ta powieść dopełnia i kończy pierwszą).