wczynę; po długiej zaś z nią rozmowie, nabrałam przekonania niezachwianego, iż znalazłam wreszcie to, czego szukałam.
— Przedstawiłaś się jej, jako wysłanka owej bogatej damy, co?
— Naturalnie. Chciałam obdarować ją na wstępie, drobną sumką, ale mała nadzwyczaj dumna i ambitna. Odmówiła stanowczo, utrzymując, że chwilowo zarabia dość na swoje nader skromne utrzymanie. — „Może ta pomoc przydać się panience na później“ — wtrąciłam. Obiecałam jej również zupełną wyprawkę dla dziecka. Prosiłam usilnie, żeby się o nic odtąd nie troszczyła; będę ją bowiem często odwiedzała; może być pewną, że jej niczego nie zabraknie.
— Wszystko to ukartowane doskonale, ale dla mnie nie wystarczające. Może się wymknąć nam w ostatniej chwili. Musimy zatem mieć się na baczności i zastrzedz się przeciw podobnej katastrofie.
— Czekam na twoje rozkazy.
— Zastanowię się nad tem i jutro powiem ci, jak masz działać dalej. Nie dowiedziałaś się żadnego szczegółu z przeszłości młodej dziewczyny?
— Nic a nic. Próbowałam pociągnąć ją cokolwiek za język, ale nie mogłam wydobyć z niej ani jednego słówka. We wszystkiem dotyczącem jej rodziny, osób znajomych, zajęcia, zanim ukryła się w nowej norze, pry ulicy Clichy, jest nie tylko małomówną i skrytą, ale po prostu niemą.
— Trzeba pozyskać koniecznie jej całe zaufanie; musimy bowiem poznać jej historję.
— Uczynię co tylko będzie w mojej mocy.
— No, no! idzie wszystko jak najpomyślniej — wtrącił Blaireau — jesteśmy atoli jeszcze bardzo daleko od zupełnego zwycięztwa. Aby nic nam później na drodze nie stanęło zaporą nieprzełamaną, musimy mieć najdalej do miesiąca, dziewczynę w naszem wyłącznem posiadaniu. Jakim sposobem? Pomyślę nad tem i wynajdę coś stosownego.
Dowiemy się niebawem o wyniku rozmyślań Blaireau’a. Umysł jego, tak szatańsko wykształcony i tak genjalny w pomysłach zbrodniczych, musiał ułożyć z łatwością plan znako-
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/80
Ta strona została przepisana.