Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/83

Ta strona została przepisana.

Nie będziemy się długo rozwodzili nad tem wszystkiem, co cierpiała Gabryela w domu ojca. Jest to zwykła historja, powtarzająca się aż nadto często, biednej sieroty, zdanej na niełaskę macochy, i będącej tejże najnieszczęśliwszą ofiarą.
Nie śmiała się poskarżyć, nie umiała się bronić sama; coby zresztą nie było jej się na nic przydało. Znosiła więcej niż przez rok, wszelkie napaści niesprawiedliwe, grubiaństwa i obelgi macochy...
W końcu zabrakło biedaczce cierpliwości. Czuła, że nie wytrzyma dłużej w tem istnem piekle. Powtarzano jej bez ustanku: — „Czyż będę zmuszoną, mieć cię wiecznie przed oczyma?“ „Czyż już nigdy nie pozbędę się ciebie?“... Postanowiła więc opuścić dom rodzicielski i udać się do Paryża.
— Oh! uciec ztąd... być wolną nareszcie! — powtarzała ciągle w duchu.
Pewnego ranka spakowała w dwa kuferki bieliznę i rzeczy, do niej wyłącznie należące. Wieczorem, po zamknięciu magazynu, podczas gdy pan Liénard z żoną byli w teatrze, sprowadziła sobie tragarza, i kazała mu zawieść kufry na kolej. Nazajutrz umieściła się w Paryżu u pewnej zacnej staruszki, która była dawniej w stosunkach przyjaznych z jej nieboszczką matką.
Poczciwi ludzie jednak, którzy ją przyjęli i przytulili na razie, byli sami ubodzy i mieszkali nader ciasno. Nie mogli więc trzymać jej długo przy sobie. Trzeba było znaleść dla niej inne umieszczenie. Zaczęto więc szukać. Po tygodniu, weszła do magazynu przy ulicy Montmartre, ze skromną pensyjką na początek, w kwocie pięćdziesięciu franków miesięcznie. Nie zapowiedziano jej z góry... są rzeczy, do których się nikt głośno nie przyznaje... że przyjęto ją głównie dla jej olśniewającej piękności.
W ogóle kupcy w Paryżu, wybierają na panny sklepowe najładniejsze dziewczęta. Tak samo jak w teatrze, gdzie piękność artystek przyciąga wielce męską publiczność; dzieje się i w każdym magazynie. Jest to niby inna arena, na której popłaca również gracja, dystynkcja w ułożeniu, młodość i pię-