Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/86

Ta strona została przepisana.

póki jest się młodym. Zwiedzało się więc Valentina, Czerwony Zamek lub Elizeum.
Gabryela nie mogła się odważyć, i sama nie tańczyła nigdy. Widziała jednak innych skaczących wesoło, i to ją cieszyło i zajmowało.
Zauważyła i tę okoliczność, że gdziekolwiek się pokazała, była podziwianą i wywoływała wielkie wrażenie. Nie przywiązywała jednak do tego wielkiej wagi; raczej dziwiło ją to. Wiedziała zresztą, że jest ładną; podziw zaś mężczyzn nie budził w niej żadnej obawy. Uderzyła ją i ta okoliczność, że gdziekolwiek obróciła się z swojemi koleżankami, spotykały na swojej drodze wiecznie tych samych młodych ludzi. Widocznie omawiano naprzód miejsce zborne. To nie podpadało wątpliwości. Nie umiała atoli korzystać z owych wskazówek. Ukazywało jej się z daleka niebezpieczeństwo, a ona na niego oczy zamykała.
Pewnego wieczora w Valentino, gdy jak zwykle siedziała w kąciku na ławeczce, przypatrując się tańcom innych, usiadł obok niej nieznany młody człowiek. Był to chłopiec piękny, w całem tego słowa znaczeniu; około trzydziestu lat, wysoki, smukły, z miną junacką, ubrany starannie; z wyrazem, w dużych ciemnych oczach, słodkich i pełnych inteligencji, z ułożeniem wielce dystyngowanem.
Przemówił do niej głosem lekko drżącym z tajemnego wzruszenia, ale z grzecznością wyszukaną. Sądziła w prostocie ducha, że nie uczyni nic złego, odpowiadając. Rozmawiali z sobą dość długo, ale o rzeczach obojętnych, które nie mogły spłoszyć i zatrwożyć Gabryeli.
Wróciła nad ranem do swego pokoiku, myśląc o balu bezprzestannie. Zanim usnęła, wymknęły się z jej ust te słowa:
— Rzeczywiście... jest bardzo przystojny!...
Nazajutrz myślała znowu o nieznajomym. Dotąd nie było w tem nic ważnego, ani groźnego. Dziewczyna spotyka na balu młodzieńca, który podoba się jej na pierwszy rzut oka. Myśli o nim, dzień lub dwa, a nie widząc go nigdy, później zapomina o nim i wrażenie ulatuje bezpowrotnie. Gabryela