Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/90

Ta strona została przepisana.

— Pan Longuet odjechał przed tygodniem — odpowiedziano Gabryeli.
Odjechał! Słowo to złowrogie przeszyło jej serce niby ostrze sztyletu. Pobladła, zaćmiło się jej w oczach i nogi się pod nią zachwiały. Sądziła, że padnie na ziemię. Zbierając wszelkie siły, potrafiła stłumić ból pierś szarpiący.
— Czy wiadomo panom dokąd się udał? — pytała dalej.
— Nic o tem nie wiemy.
— Nie powiedział przypadkiem, jak długo będzie nieobecnym?
— Ani słowa. Sądzimy jednak, że nie wróci tak rychło do Paryża. Gdy płacił rachunek, zdawał się być mocno czemś zmartwiony i zafrasowany. Może nie spodziewał się odjechać tak nagle? Tu, do hotelu, nie adresowano żadnych listów do niego. Musiał prawdopodobnie dostać depeszę, wzywającą go do opuszczenia Paryża, bez zwłoki. Więcej nie możemy pani o nim powiedzieć. Nie znamy go zresztą zupełnie; nie należał do naszych zwykłych gości. Pierwszy raz dopiero, mieszkał u nas przez kilka miesięcy.
Odeszła Gabryela z głową spuszczoną, z śmiercią w duszy. Teraz dopiero zmierzyła całą doniosłość błędu popełnionego. Po blaskach promiennych, ciężkie i trujące myśli; po świetle, noc czarna.
Odjechał! To słowo straszliwe wyryło się głoskami niestartemi w jej głowie rozpalonej...
— Oszukał mnie, oszukał! — powtarzała głucho, idąc szybko ulicą Richelieugo. — Oddałam mu moje serce, moje życie, wszystko, a on mnie porzucił podle, nikczemnie!
Nie czuła dotąd skruchy, ale miała do niego żal głęboki. Widziała pod stopami przepaść niezgłębioną, w którą została wtrącona pomimowolnie i prawie bezwiednie. Pochłonęła ona jej błogie nadzieje, szczęście całe i ułudy młodej, niedoświadczonej dzieweczki. Pragnęła gorąco, żeby ziemia się przed nią otworzyła, grzebiąc te szczątki, co zostały z niej jeszcze.
Szła prosto przed siebie, nie widząc nikogo i niczego, nie wiedząc nawet dokąd dąży. Znalazła się wkrótce nad