zgubioną! — Każdy musi czytać w mojej twarzy, czem jestem. Nic mi innego nie pozostało, jak schować się przed nimi wszystkimi, żeby o mnie zapomnieli najzupełniej. Oh! — dodała rozpaczliwie — gdyby tak śmierć nadeszła, z jakąż radością wyciągnęłabym do niej ramiona!
Nieszczęśliwa dziewczyna postanowiła zniknąć jak najrychlej.
Nazajutrz, nie uprzedziwszy nikogo, ani pryncypała, ani towarzyszek i przyjaciółek, opuściła cichaczem swój pokoik, zabierając rzeczy, spakowane w kuferku.
Traf zaprowadził ją na przedmieście Batignolles. Osądziwszy, iż tu będzie dość oddaloną od śródmieścia, aby nie być narażoną na spotkanie z dawnymi znajomymi, zamieszkała ową nędzną izdebkę pod dachem, gdzie w dwa tygodnie później, odszukała ją panna Solange.
Jak nam już wiadomo, była odtąd skazaną, aby służyć Blaireauowi do przeprowadzenia jego planów złowrogich i zbrodniczych.
Panna, Solange odwiedzała nader często Gabryelę. Blaireau nakazał jej surowo:
— Nie może nam się wymknąć ta dziewczyna. Trzeba jej strzedz jak oka w głowie, zanim nadejdzie chwila działania.
I Solange czuwała nad ofiarą.
Oszukana wyglądem na pozór najuczciwszym, wspólniczki Blaireau’a, rozczulona dowodami życzliwości, których Solange nie szczędziła jej przy każdej sposobności, Gabryela ani przypuszczała, zawsze dobroduszna i łatwo wierna, żeby Solange miała w tem jakiś cel ukryty. Wierzyła święcie, że działa w imieniu owej damy bogatej i dobroczynnej, która lituje się w szczególności, i dopomaga takim jak ona, nieszczęśliwym i opuszczonym istotom. Przez wdzięczność Gabryela stawała się z każdym dniem mniej trwożliwą, ufając coraz więcej