— Słuchajże Gargasse — przemówił. — Na ulicy Eichepanse, pod numerem trzecim, mieszka pewien młody człowiek, który nazywa się (lub każę się tak nazywać) Sosten de Perny. Potrzebuję dowiedzieć się o nim czegoś więcej.
— Znasz tego młodzieńca?
— Głupcze! gdybym go znał, nie dowiadywałbym się, kto zacz jest, i czem się zajmuje?
— To prawda. — Kiedy pragniesz być o tem powiadomionym?
— Natychmiast. Jeszcze dzisiejszego wieczora, a najdalej jutro.
— Dajesz mi za to?...
— Pytasz się zawsze o zapłatę, zanim się zabierzesz do roboty.
— Ba! — Gargasse odrzucił niecierpliwie — bo nie mam jak ty kabzy nabitej po same brzegi i chleba upieczonego z góry, na cały rok. Nie jadłem wczoraj objadu, a dziś przyszedłem do ciebie z próżnym żołądkiem, pożyczyć ze trzydzieści susów na śniadanie.
— Oh! mój biedaku! czyż to możliwe? Ależ to okropność, co się z tobą dzieje!
— No, no! — mruknął Gargasse opryskliwie — bądź hojniejszym, a nie rozczulaj się tak bardzo nademną...
— Słowo honoru! słysząc ciebie, ktoś mógłby pomyśleć, że posiadam miljony.
— Dobrze, dobrze; mnie oczów nie zamydlisz kochasiu. Wiem, co wiem... Jeżeli zaś jestem ci oddany z ciałem i duszą, gotów służyć wiernie, na każde zawołanie...
— Więc dziś zaraz postarasz się o szczegóły, dotyczące wskazanego ci przezemnie pana de Perny, co?
— Nie inaczej.
— Jeżeli będę zadowolony ze sposobu, w jaki spełnisz moje polecenie, to...
— Czemuż nie powiesz od razu stary. — „Ponieważ zadowolnisz mnie najzupełniej“, słuchaj! — Czy ty mnie znasz od dziś dopiero?
Strona:PL É Richebourg Dwie matki.djvu/94
Ta strona została przepisana.