Strona:PL É Richebourg Milion ojca Raclot.djvu/188

Ta strona została przepisana.

Stary generał de Santenay przepada z a wnukiem, uczy go ćwiczeń, a mały chłopczyk już dziś wygląda na żołnierza. — Dziaduniu — mówi malec, czem pobudza do śmiechu i łez starego generała — jak ja wyrosnę, to ci pokażę, jak będę bić niedobrych, obcych żołnierzyków, gdy na Francję napadną.
Jerzy de Santenay spodziewa się lada chwila zostać inżynierem en chef.
Historję Marty Raclot zna cały świat, wskutek czego młoda kobieta jest bardzo poszukiwaną, przyjmują ją w najwybitniejszych towarzystwach, wszędzie jak przyjaciółkę. Dwa lub trzy razy do roku Marta de Santenay jeździ do Aubécourt, gdzie w ufundowanym przez nią przytulisku jest dwudziestu pięciu starców.
Początkowo przeznaczono na ten cel dom, kupiony niegdyś przez panią Marcinową, lecz zaczęto budowę nowego, w samym środku wsi. Ogród został również powiększony.
Opiekę nad starcami oddano trzem zakonnicom i dwom służącym pod opieką lekarza okręgowego.
Zamek Mateusza Raclot, dawna siedziba feodalna, górująca nad całą okolicą, rozpada się w gruzy. Jeszcze kilka lat a mury znikną, zapadną się, skruszą; trawy i mchy pokryją szczyty, lecz dom starców przetrwa wieki, a choćby pochylił się od starości, ludzie mu zginąć nie pozwolą, gdyż dzieła miłosierdzia są nieśmiertelne.

KONIEC.