Historja którą mamy zamiar opowiedzieć, jest zupełnie prawdziwą, jest to przebieg życia wieśniaka chciwego i wielkiego niegodziwca. Mówiono nam, że tacy istnieli wszędzie, nie tylko we Francji. Człowiek, o którym mowa, zwał się Mateusz Raclot. Jego współbracia zwali go Mateuszem, później ojcem Mateuszem, aż nadszedł czas gdy nawet nosił miano pana Raclot. Nie powiemy do jakiej prowincji należał, dość będzie czytelnikowi wiedzieć, że wioska którą zamieszkiwał zwała się Aubécourt.
Aubécourt to wcale ładna miejscowość, licząca do 800 dusz, nad którą górował zamek zbudowany za czasów Franciszka I. Lecz w dzisiejszych czasach, po tylu wojnach, dawna siedziba feodalna zgrzybiała, tynk poodpadał, mur trzęsie się cały, i nie długo z tego gmachu przeszłości, nie pozostanie nic prócz wielkiej mogiły gruzów...
Wioska Aubécourt leży na brzegu małej rzeczułki, która wskutek licznych mniejszych i większych rozgałęzień, zawodnia nie jedną bogatą i obszerną łąkę.
Domy po większej części stoją u stóp starożytnego zamku, a ten z-swej wysokości zdaje się przypominać, że kiedyś ci, którzy się w nim chronili, byli panami