Jak najlepiej przyjmowany przez państwo de Coulange, popychany z jednej strony przez Portugalczyka, a z drugiej podtrzymywany silną protekcją hrabiny de Neuvelle, Ludwik, nadskakiwał z całych sił Loli. Bywał teraz prawie codzień w pałacu Coulange, a natchniony tylko szczerą miłością, był naturalny, miły, wesoły, dowcipny, pełen zapału; a zawsze z należną czcią i najwyższą delikatnością dla swojej pięknej narzeczonej. Młoda panienka była wzruszoną do głębi tylu dowodami uwielbienia i tysiącznemi przysługami, któremi Montgarin starał się jej przypodobać. Zaiste, nie mogła się omylić co do tego. Czuła się kochaną, jak pragnęła.
Ludwik zresztą, postępował tak szlachetnie i bez zarzutu, że pozyskał wkrótce sympatję całego otoczenia. Dnia pewnego panna de Valcourt. rzekła, ściskając czule serdeczną przyjaciółkę:
— Oh! Lolu, czuję się szczęśliwą niewypowiedzianie!
— Z czego Emciu droga?
— Kochasz bowiem i jesteś taksamo jak ja kochaną.
— Podoba ci się zatem hrabia de Montgarin?
— Nawet bardzo. Znajduję go eleganckim, pięknym, dobrym i gotowym dla ciebie do wszelkich ofiar.
....Czyta się w jego oczach, w uśmiechu, w każdym ruchu, uwielbienie dla ciebie bez granic. Przy tobie staje się nieśmiałym, jak pensjonarka, a w głosie ma słodycz niewysłowioną. skoro mówi do ciebie. Ziściło się więc twoje Lolu marzenie. Jesteś kochaną jak chciałaś, i jak na to zasługu-