Sąsiad zły naszemu panu nastąpił na cześć.
Gniewem zjęty pan nasz powstał, by go za to zgnieść.
Zpośród rabów swoich wybrał junaków na schwał,
Miecz przypasał im do boku, łuk i kołczan dał.
Od łachmanów, kit powiewnych zaroił się smug,
W bój za pana idzie walczyć zgraja wiernych sług.
Idą niemi, z chmurnem czołem, a ich wstyd i lęk
Tłumi tykw dudnienie głuche, głuchy bębna jęk.
A przed niemi wieje sztandar z pstrych strzępów i szmat,
A za niemi krwawy topór krwawy trzyma kat.
Niechby który się zawahał, wzbraniał się iść wprzód,
Zarazby mu kat siekierą głowę z karku zmiótł.
Już się zwarli, — charczą, jęczą, ziemia zlana krwią,
Wściekły otrok się z otrokiem jak psy dzikie żrą.
Dysząc dławią się wzajemnie, a gdzie trafił cios,
Tam posoką bluzgający łeb niosą za włos.