Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/13

Ta strona została przepisana.

— Z blizka czy z daleka, tu gospoda, a każdy, kto przyjdzie, chce sobie spocząć i ciało pokrzepić. Jaki mi tu zacny pan!
Ciekawy był to człowiek, co siedział za stołem przy próżnym kuflu. Na głowie miał czapkę, jakie wtedy nosili »bakałarze«, czyli nauczyciele. Twarz jeszcze nie stara, ale dziwna zaduma czy smutek na niej się malował. Wąs i krótko strzyżona broda i nie wiedzieć, czy go do świeckich, czy duchownych, czy między szlachtę lub łyczków zaliczyć. Jedno było pewnem, że to człowiek niepospolity, ogładzony, a może nawet i uczony.
— No przebaczcie mi, żem tak znagła z wami zaczął, jak człowiek zmęczony i spragniony, to łatwo^ coś z gęby wyleci. A skąd Pan Bóg prowadzi?
Ciekawość wzięła górę nad uszanowaniem. Zagadnięty poruszył się niespokojnie, budząc się ze swej zadumy:
— Jam z daleka, bo aż z Wrocławia, piechotą wędruję, by kraj i ludzi poznać. A wy skąd?
Pytanie było chłopu nie na rękę, bo ociągał się jakoś z odpowiedzią.
— Z niedaleczka, jeżdżę lub chodzę na każdy odpust do Orłowej, jestem poddanym opata orłowskiego. Gdy wiele narodu zgromadzi się