Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/26

Ta strona została przepisana.

— Na wieki wieków! cóż tam słychać koło Ostrawy?
— Ha, nic dobrego. Posucha okrutna. Zdaje się, że wszystką żywicę ze smreków i sosen wyciśnie. A trawy, to już ledwie na lekarstwo da się uzbierać. Nie wiem, jak dalej z moją »Krasulą« będzie. Ani gdzie popaść ani nic. Jak się Bóg nie zlituje, trzeba będzie ją sprzedać lub zabić. A potem żyw kilkoro dzieci bez krowy!
— No, no, nie narzekaj, to się zmieni! Pan Bóg mocny! Jeszcze zazielenieją spalone pastwiska i aż do Wszystkich Świętych będzie można paść bydełko! Nie znasz ty tej naszej śląskiej ziemi z jej przecudnie piękną jesienią?
— Och, módlcie się, Ojcowie, do Pana Boga i Najśw. Panny, bo inaczej przyjdzie nam uschnąć!
— A to tylko my, zakonnicy, mamy się modlić, a wy, ludzie świeccy, będziecie tylko Boga obrażać? Ma Bóg za co ludzi karać, czyż to mało we świecie grzechu, wszeteczeństwa, mało pijaństwa, bezbożności?
— Święta prawda, czcigodny Ojcze, już i piwo klasztorne jest niektórym za cienkie — piją je jak wodę — sam widziałem »na wołowem«. Był też tam jakiś wędrowny człowiek z Wrocławia. Mówił mi, że Niemcy mają ostrzejszy trunek, robią go z żyta. Jak liźniesz tej opa-