ry — powiada — to zaraz ci się piwa odechce, a człowiekowi koło sumienia tak dobrze, aż hej!
— Bój się Boga, toby już i żyta, co nam chleb daje, ludzie do pijaństwa używać chcieli? Straszne czasy! Ludzie coraz mądrzejsi, coraz więcej wymyślają nowego, ale cóż, kiedy zamiast się poprawiać, to coraz gorsi, coraz mniej o Pana Boga dbają. Jak tu Bóg nie ma karać?
— Ach, Ojcze, jeszcze inne rzeczy nam ten człowiek mówił, ale tego to już nie powiem.
— Na cóż takiego? Pewnie coś na mnichów, — to teraz taka moda wszędzie. Mnisi, księża winni wszystkiemu. Idź teraz do czeladnej, każę ci dać na wieczerzę dzban orłowskiego!
Głuszakowi dobrze się zrobiło, gdy usłyszał o piwie orłowskiem, tego tylko chciał pieczeniarz i opowiedział swoje spotkanie z cudzoziemcem i jego buntowniczą mowę »na wołowem«.
Ojciec-prokurator posmutniał. — Źle się święci — myślał — ale nie zwierzał się ze swemi myślami przed strzelcem. Zgnębiony nad chodzącemi zewsząd wiadomościami o wrogiej robocie, poszedł do swej celi.
Tam spokój był, cisza, skupienie. Tylko z dołu, z poza murów, dolatywał lekki szmer
Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/27
Ta strona została przepisana.