Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/30

Ta strona została przepisana.

tnicy znaleźć noclegu. Wielu roznieciło sobie ogień i grzejąc przy nim skromną wieczerzę, odpoczywało naokoło. Wprawdzie trochę dym gryzł w oczy, za to odganiał jadowite komary, co chmarami zlatywały się z poblizkich »barzyn« i pątników po swojemu witały.
Przy jednem takiem ognisku siedziało kilku ludzi. Byli to krewniacy. Dwaj młodsi synowie mieszczanina frysztackiego Strzały i ich bratańcy Tłukowie z Cierlicka. Tu się zeszli na odpuście. Byli znużeni drogą, ale woleli rozniecić ogień i tak w miłej pogawędce noc przepędzić. Woleli to, niż gdzieś między nieznajomymi uciskać się na noclegu.
— Cóż tam u was nowego? — zagadnął Janka Strzałę Jerzy Tłuk. — Już temu rok, jakeśmy się ostatni raz widzieli.
— Ha, na u nas wesoło teraz. Odkąd młody książę zamieszkał na zamku, to zabawom niema końca. To zabawy rycerskie na rynku, to polowania i różne błazeństwa. Młody pan rzuca na wszystkie strony pieniędzmi jak grochem na weselu.
— Czy on taki bogaty ten wasz książę — wtrącił Andrzej Tłuk.
— Rozumie się, przecież to książę, a każdy książę bogaty. Tyle tysięcy chłopów nań robi! Ileż to musi mu przynosić dochodów?