Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/40

Ta strona została przepisana.

poróżnić ich, a potem nadobre od Kościoła oderwać wraz z ich poddanymi.
Zamieszał między pątnikami, co nocowali u stóp wzgórza orłowskiego, zasiał w nocy kąkolu, pewien, że ten kąkol wcześniej czy później zejdzie i urośnie. Potem, jakeśmy widzieli w świetle dogorywających ognisk, wypadł z gospody, znikł między budami i namiotami kramarzy, a widząc niedaleko gasnące ognisko, skierował swe kroki w tę stronę, aby dalej buntować.
Właśnie przechodził Hess koło krewniaków, gdy młodszy Tłuk wspomniał o rozpuście panów w Błędowicach i na Szumbarku.
— Dobry wieczór! — zagadnął siedzących. — Nocujecie jak cyganie, coście za jedni?
— A ty coś za jeden, że się w nocy plęciesz jak Marek po piekle? Pewnieś coś skręcił!
— Ja skręcić? Powiedziałem ludziom prawdę. Prawda, niestety, w oczy kole i chcieli mi za to nabić. Wołałem uciec. Dajcie siąść, ja jestem porządny człowiek. Jestem ksiądz Jan Hess z Wrocławia.
— O stoi dno, porządny ksiądz chodzi po nocy? Czemuście się nie zgłosili do klasztoru na noc? — mówił Tłuk.
— W klasztorze mieszka dużo świeckich, znaleźliby miejsce i dla księdza — dodał inny.