Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/41

Ta strona została przepisana.

— Ja wolę tak między ludźmi — mówi na to Hess. — Widzicie, jest to sprawiedliwość, ci sobie tam w pierzynach leżą, w łóżkach, a wy tu musicie przez całą noc tak po cygańsku na odpust czekać?
— Chcącemu nie dzieje się krzywda — mówi na to Tłuk Andrzej, — Komu źle, to go tu nie było trzeba!
— A jak tobie źle — rzecze Strzała Tomasz — pocoś tu przylazł? Mogłeś w domu zostać, a nie dawać ludziom zgorszenia! U was we Wrocławiu księża nie mają co robić?
— Mam ja wiecznie te pacierze klepać, oczyma przewracać? Już mi to zbrzydło. To jest komedya, nic więcej, ale już się to skończy wszystko.
— Bójcie się Boga, panie, cóż o mówicie? Śni się wam to, czy co? — mówił z przerażeniem w głosie młodszy Strzała. — Pocoście zostali księdzem? Trzeba było zacząć co innego! Ksiądz, a tak mówić! Zgroza!
— Ha, ha, ha! — zachichotał Hess. — Patrzcie, jaki święty! Z nieba przyszedł! Toś ty jeszcze taki głupi, że się modlisz? Pewnie masz tam włosienicę pod ubraniem. Na odpusty chodzi! Patrzcie, patrzcie! Jeszcze w takie zabobony wierzy!