Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/51

Ta strona została przepisana.

Dniało. Na niebie nad orłowskim klasztorem chmurki małe, strzępate, złote i miedziane posuwały się lekko na zachód. Od Kopanin niebo coraz jaśniejsze, widniejsze. Wszystko się ożywia, zaczyna żyć, ruszać się koło klasztoru. Ptaki, co zwykle w pierwszych dniach sierpnia milkną, jeszcze dziś nad ranem świergolą skrzętnie. — Owe grudki — zdawało się — ziemi, kopce niekształtne, wzniesione koło drzew i murów klasztornych, znikają powoli. To ludzie tak przykucnęli, znużeni wczorajszą daleką drogą. Ciepło było całą noc. Teraz tylko nad ranem wietrzyk zimniejszy muska. Powoli znikały wszystkie te skłębione gromadki ciemne, a kiedy promienie wschodzącego słońca zdołały o — złocić wieże orłowskiego kościoła, już rojno zrobiło się wszędzie.
W kościele od świtu Ojcowie słuchają spowiedzi. Ławki wczas rano zasiednięte, spowiednice oblężone, choć i koło kościoła umieszczono ich kilka. Lud garnie się do Sakramentów św., czeka na swą kolej cierpliwie, nieraz długo, a kiedy słońce zaczyna koło ósmej przypiekać, mężczyźni sami przenoszą konfesyonały na miejsce cieniste, by tylko Wielebnego uchronić od słonecznego żaru.