Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/58

Ta strona została przepisana.

Ludu mój drogi! Tam od północy idą do nas wilcy drapieżni, idą księża, co odpadli od wiary, co głoszą nowinki, głoszą »lepszą« wiarę, łatwiejszą. Pochlebiają ci, chcą cię usidlić, omamić. Już nawet tam, na zamku w mieście, nowa religia się przyjęła. Nasi panowie, książęta przystali do niej, chcą ją między wami szerzyć, pańską wiarę.
Pamiętajcie, co stamtąd ze zamku idzie, to jad, trucizna, zepsucie! Brońcie się! I między wami już tacy, co, zbałamuceni, się chwieją.
Ludu mój drogi! Ludu kochany! Gdybym mógł, tobym wołał, wołał dziś na cały głos, żeby się rozlegało nie tylko tu, ale i wszędzie na Śląsku i w całej Polsce: Jezus! Marya! ludzie, co wy robicie? Co wy myślicie? Wiary się waszej zapieracie? Sakramenta święte depczecie nogami? Mszę św. uważacie za zabobon? Maryą waszą gardzicie? O, szaleni, szaleni!
Jeszcze czas! Zawrócić z drogi tej, ukorzyć się na nowo u tronu Bożego, prosić o zmiłowanie i przebaczenie! Jeszcze czas!
Przyjdzie chwila, kiedy już zapóźno będzie! A kiedy mnie Bóg wtedy zapyta: Ojcze Janie, opacie orłowski, patrz, tyle ludzi, co wtedy twego kazania słuchało, nie wnijdzie do królestwa niebieskiego! Czemu tyle tych ludzi potępionych? Czemu? Wtedy ja powiem: »Panie,