Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/62

Ta strona została przepisana.

Nabożeństwo skończone. Wszyscy opuszczają powoli wzgórze klasztorne. Wnet pusto wokoło kościoła, w kościele tylko kilka starszych kobiecin jeszcze żegna się ze świętem miejscem. Wszystko udaje się na dół, na targowisko ku budom, gdzie zaczyna się gwar i ruch jak w ulu.
Znajomi odszukują się wzajemnie, chcąc choć raz w roku pogwarzyć o swej biedzie, opowiedzieć nowości, wypadki w rodzinie i gospodarstwie. Witają się, przysiadają w cieniu na naprędce poustawianych dla pątników ławkach i stołach i albo wydobywają z kobieli, co ze sobą z domu wzięli, albo kupują u kramarzy coś do zjedzenia i wypicia. — Z kilku stron dolatuje do uszu głos muzyki wiejskiej na kobzie i dudach. To pasterze, górale od Jabłonkowa przyszli, by coś przy odpuście zarobić. Z tem miesza się monotonny, jednostajny głos dziadów, żebraków, co proszą o jałmużnę, lub co głośnym, lecz fałszywym głosem niezmordowanie różne święte pieśni śpiewając, polecają się miłosierdziu pątników.
Niema już tego roku tej żywej wesołości, niema już sypiących się zewsząd rodzinnych żartów. Nad tym ludem jakby zmora jaka zawisła. Sam lud to czuje, zresztą nie otrząsł się jeszcze z wrażenia, jakie na nim wywołało dzi-