Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/73

Ta strona została przepisana.

cych przystało, każdy w odświętnem ubraniu, z błyszczącemi karabelami, zjeżdżają na dziedziniec klasztorny i domagają się widzenia się z Ojcem Opatem. Idziemy — mówią z listami od księcia frysztackiego.
Furtyan klasztorny prowadzi poselstwo, dawno już w Orłowej nie widywane, do obszernej, choć trochę nizkiej i ciemnej rozmównicy. Ojciec Burzyński nie kazał na siebie długo czekać, — śpieszy na powitanie rzadkich gości, szepcąc kilka razy po korytarzu pobożnie: Deus in adjutorium meum intende (Boże wejrzyj ku wspomożeniu memu!). Wie bowiem dobrze, że ci posłowie albo pokój, zgodę, albo coś złego przynoszą. Ludzie zapewniają o gruntownej zmianie na frysztackim zamku, książę przestał hulać, pieniądze trwonić, ucztować, nad ludźmi się znęcać, — teraz tylko poluje z kilku przyjaciółmi po lasach marklowskich, już jakoś zupełnie inny. O. Burzyński jednak — dziwna rzecz — raz w to wierzył, raz znowu nie. Znał on dobrze ludzi i takiej zupełnej zmiany wytłumaczyć sobie nie umiał. Zawsze tam w głębi duszy jakieś wątpliwości się odzywały. Musiałby to być cud Boży.
Na widok wchodzącego do rozmównicy Ojca Opata stają frysztaccy posłowie rzędem i oddają ukłon głęboki, jaki należał się Opatowi,