Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/78

Ta strona została przepisana.

w lewo z drogą orłowską u nizkiej, zapadłej gospody książęcej. N a drodze stało już kilkujezdnych o barw ach księcia frysztackiego. Oczekiwali mnichów. Obaczywszy ich, pchnęli konie ostrogam i i cwałem puścili się na powitanie poselstw a orłowskiego. Po wzajemnem przywitaniu, zrównali się z jadącymi, cały orszak skręcił potem na lew o ku karczmie, jako umówionemu miejscu układów.
Koło podupadłej, pochylonej karczm y rojno dziś było. Książę miał ze sobą liczne otoczenie, łuczników, strzelców, pachołków i kilku ze szlachty. Uwijało się to żywo koło przy­ gotowania obiadu. Gospoda była ciasna, urządzono więc na polu kilka prymitywnych stołów i ław i osobne ognisko. Sam książę stał opodal ze szlachtą, pogrążony w jakiejś zajmującej rozmowie, bo choć sam niecierpliwie mnichów wyglądał, jednak ich zbliżania się nie zauważył. Dopiero kiedy ci już tuż byli, ktoś krzyknął: mnichy jadą! Drgnął książę na te słowa, na chwilę jakby pobladł, ale to nie na długo; opanował się momentalnie, a na jego młodej, wyniszczonej znudzonej twarzy zawisł nieokreślony, odrażający, zimny uśmiech, Ale i ten znikł, zamaskowany umiejętnie.
Książę powitał przybyłych z pewną uległością w całem zachowaniu się. Szukał oczy-