Strona:PL Ściskała - Ostatni mnich w Orłowej.pdf/84

Ta strona została przepisana.

Książę nie próbował uspokajać. To zostało dawno ułożone wspólnie z Hessem. Wstał od stołu i stanął koło drzwi. Biesiadnicy zaś, jak hyeny, co długo musiały czekać na żer, otoczyli w jednej chwili swe ofiary. Na huk strzaskanego okna wpadli do izby i ci, co byli na polu. Zrobił się zgiełk, tłok, tumult jeszcze większy. Ci, co byli bliżej koło mnichów, pochwycili za habit, za ręce i wyciągnęli z poza stołu, znęcając się nad nimi, okładając kułakami, pięściami, szarpiąc na wszystkie strony, a że kilku z książęcych było porządnie pijanych, przewrócił się jeden, pociągając za sobą mnichów. Zrobiła się w jednej chwili kupa nie — foremna ciał ludzkich. Zaczęło się nieludzkie tratowanie, kopanie mnichów, szamotanie, tłoczenie po piersiach, po twarzach. Wreszcie ktoś łamie kawałek deski i zaczyna okładać biedne ofiary. Drudzy przypominają sobie, że mają ze sobą szabliska, wyciągają je i biją, biją na oślep, rąbią wściekli, bez opamiętania, ogłuszając i kalecząc w straszny sposób biedne ofiary.
Strzelcy, pachołcy orłowscy, wdziąc, co się dzieje, chcą bronić, ale ludzie książęcy rozbroili ich i rozprawiają się z nimi. Całą kupą tłuką, rąbią, czem kto może. Już bryzga krew, — ten padł pod stół, ten na podłogę, deptany