Strona:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu/22

Ta strona została skorygowana.

Zatem, w szkiełka uzbroiwszy oczy,
Rada mężów, w danej rzeczy biegła,
Do izdebki uczonego kroczy — —
Lecz, słuchajcie, co tutaj spostrzegła:

W nieporządku wielkim rozrzucone,
Rękopismy, książki, druki w koło;
Zaś nad pracą mozolną schylone,
Uczonego, zmarszczek pełne, czoło.

Starzec głowę wzniósł na powitanie
A wtem szkodnik kruk oknem ulata.
— „Moje klucze, ratuj, święty Janie!
Woła badacz, gońcie go do kata!“

— „No! no!“ — każda powaga się dziwi, —
Czmycha, parska i gładzi czuprynę.
Zwłaszcza rywal dziwnie usta krzywi
— „Kruk, kruk!“ woła, drwiącą robiąc minę.

Smutnie głowę nasz uczony kłoni,
Po straconym skarbie łzy wyciska,
Nie tłómaczy się nawet, nie broni,
A wołając, pięść w złości zaciska:

„Ach ty łotrze, nie godzien żywienia,
Niech los na cię głodną śmierć sprowadzi,
Zdechnij z braku jadła i z pragnienia,
Zanim kula ze świata cię zgładzi.