Strona:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu/25

Ta strona została skorygowana.

Wreszcie niby ziemia święta,
W czas wiosennych dni,
Jakby szczęściem wskróś przejęta
Echem wtóru drży...
Każdy skoczną nutę czuje,
Mimo woli przytupuje
I o tańcu śni.

Więc ruch we wsi. Młody, stary,
Lecą ze wszech stron,
Nawet pleban wybiegł z fary,
Dzwonnik rzucił dzwon,
Bo każdego wskroś przenika
Czarodziejska ta muzyka,
Błogi, luby ton.

Ojciec chłopca — organista,
Mistrz w kościelnej grze.
Muzyki, rzecz oczywista,
Znał zalety wsze;
A więc poznał kluczów dary
I powzięte wnet zamiary
Wykonywać chce.

W świat bezzwłocznie ruszył z chłopcem,
Ten mu niesie cześć;
W kraju bowiem własnym, obcym,
Wnet gruchnęła wieść:
Że cudowne dziecko owe
Nad talenta koncertowe
Umiało się wznieść.