Strona:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu/26

Ta strona została skorygowana.

W które przybył chłopiec strony,
Wszyscy lgnęli doń:
Tłum słuchaczów zachwycony
Bił namiętnie w dłoń;
Na kolana księżne brały,
Hrabianek paluszek mały
Gładził dziecka skroń.

Wzrósł w młodzieńca. Z każdym rokiem
W sławę począł róść —
Patrząc nań zawistni bokiem,
Ukrywali złość.
Choć zarówno w klucze dęli,
Nic ze sławy nie ujęli,
Mistrz miał laurów dość.

Ten tak, owak, klucz obraca,
Ten inaczej dmie,
Na nic wszelka grajków praca, —
Próżno silą się.
Aż po koncept raz do głowy
Idzie jeden rywal nowy...
Woła: „Mam więc cię!“

Klucze nakształt mistrza kluczy
Zrobić dał co tchu
I jak zdrady kodeks uczy,
Wnet podsuwa mu.
Mistrz, nie wiedząc nic o zdradzie,
Gdy się zjawia na estradzie —
Sława jego... fiu!