A kiedy wstąpił na progi z marmuru
I w oddrzwia włożył dwa klucze ze złota,
Z echem w oddali śpiewanego chóru,
Naoścież przed nim rozwarły się wrota;
W nich stojąc, białe wyciąga ramiona
Ku chłopcu dziewa, krasy niewidzianej,
Przyklęka przed nim, twarz jej rozogniona
Kryje się w fałdach sukni, złotem tkanej.
Zdumiony patrzy zda się w twarz anioła,
Nęcą go lica i te rączki małe,
I włosy miękkie, co lśniąc się dokoła,
Na pierś spadają i ramiona białe.
Blaskiem jej oczy coraz więcej płoną.
A tak go wabią ku sobie i proszą...
Coraz to silniej drga dziewicze łono,
Coraz to szybciej dwie fale się wznoszą...
Pełnym snać duszkiem chłopiec pił szczęśliwy,
Ambrozyi nektar z miłości puharu,
Rozkoszy wszelkich na ziemi prawdziwy
Raj dlań zawitał wśród upojeń czaru.
Ukołysany pieśnią w tkliwem łonie
Wil i rusałek wodnych, gdzieś z oddali,
Marzył tu słodko na dziewiczem łonie,
Co zda się niosło spiącego po fali...