Strona:PL Świętopełk Czech - Klucze Piotrowe.djvu/33

Ta strona została skorygowana.

Raz, kiedy ze snu obudził się, z cicha,
Podniósł swą głowę z dziewiczego łona,
Tak motyl z lilii wznosi się kielicha,
Gdy ta w snach błogich, rankiem, pogrążona.

Wymknął się spiesznie na palcach z alkowy,
Przez korytarze pospieszał do bramy,
Na próg zamczyska wstąpił marmurowy,
Jak wszedł tak wyszedł z zamku w ślad ten samy.

Kluczami w oddrzwiach złotymi zatoczył,
Wyszedł i bramę zawarł jak należy,
Za wiosło chwycił i na czółno wskoczył,
Odbił się silnie wiosłem od wybrzeży.

„Już teraz dla mnie jasne jak na dłoni,
Czarnoksiężniku, zaklęć twych przyczyny“
Woła i klucze wrzuca do wód toni
Na dno przeźroczej jeziora głębiny.