Ta strona została uwierzytelniona.
Więc Staś znowu skakał i prawił dalej:
Macie tu dwa kamyczki,
Kupcie sobie trzewiczki,
Ze samego Krakowa,
Co w nich skóra wierzbowa.
Czy dosyć?
— Mało! — mówiła Rozalia, wyciągając rękę:
Bo ta gąseczka ma białą szyję,
Gdy się zabrudzi, to się wymyje,
Bo ta gąseczka ma białe piórko,
Bieli się od niej całe podwórko...
Więc Staś znowu na to:
Macie tu takie ziele,
Co go pod płotem wiele;
Ludzie z za morza jechali,
A takiego ziela nigdzie nie spotkali.
Przytknęli je do nosa,
Ugryzło ich jak osa.
Czy dosyć?
Targ w targ, zabierał Staś gąskę jak swoję, a po drugą szedł. Czasem i darmo którą dostał, bo to:
Jedna była siodłata,
Co z niej tylko utrata.
Druga była kulawa,
Co z niej twarda potrawa,
Trzecia była krzykliwa,
Chciała wódki i piwa...