prawdziwe. Wandzia znów prosiła mamę, by zapytała o cenę jednego koszyczka. Kupiec pokazał ich wiele, ale najtańsze nawet kosztowały kilkadziesiąt złotych; gdyby je więc kupiła, nie miałaby już pieniędzy na lalkę.
Idąc daléj, Wandzia zobaczyła trzewiczki ze złocistéj skórki, haftowane jedwabiem i paciorkami; zaczęła więc prosić, by jéj takie sprawiono; mama jednak powiedziała, że takie trzewiczki należą do rzeczy zbytkownych, dla dzieci niewłaściwych, i wstąpiwszy do sklepu, kupiła jéj zwyczajne czarne trzewiczki, jakich właśnie potrzebowała.
— To ja sobie kupię sama, te śliczne trzewiczki — zawołała dziewczynka.
Trzewiczki ze złocistéj skórki kosztowały znów bardzo drogo. Po nich podobał się Wandzi rycerz z czekolady, wystawiony w oknie cukierni, klatka ze śpiewającymi kanarkami i książka w ślicznéj oprawie, któréj ryciny przedstawiały rozmaite zwierzęta, i tyle innych rzeczy, że gdyby wujaszek dał był jéj dziesięć razy tyle pieniędzy, jeszczeby na to wszystko starczyć nie mogły.
To zafrasowało ją bardzo.
— I cóż ja zrobię mamo? spytała żałośnie. Mam tak mało pieniędzy.
— Żartujesz Wandziu, nigdy w życiu tyle ich nie miałaś.
— Cóż z tego! W Warszawie jest tyle ślicznych rzeczy, a ja... ja chciałabym je mieć wszystkie.
— Cóż byś z niemi robiła?
— Jakto, cobym robiła? Miałabym. Bawiłabym się lalką, postawiłabym na stoliku koszyczek porcelanowy i rycerza z czekolady, w oknie zawiesiłabym klatkę z kanarkami, ustroiłabym
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/034
Ta strona została uwierzytelniona.