które płynęło w kolebce, uniesione prądem rzeki i pomimo usiłowań dzielnych ludzi nie mogło być ocalonem.
— A jakim sposobem woda przyszła tak szybko, kiedy mama mówiła, iż podnosi się powoli? — spytała Wandzia.
Właśnie w tej chwili dorożka przyjechała na Pragę i Wandzia zobaczyła wysoko usypany wał ziemi, o który rozbijały się z wściekłością fale rzeki, coraz unosząc z niego jakąś cząstkę. Mnóstwo ludzi znosiło worki z piaskiem, z gliną i wrzucało je w te miejsca, gdzie woda ziemię unosiła. Po za tym wałem była znowu równina, a matka tłumaczyła jej, że ten wał zrobiony jest na to, ażeby ochronić dalsze wybrzeża od zalewu. W razie jednak, gdyby wał nie wytrzymał parcia wody i przerwał się, fale, długo wstrzymane, ze zwiększoną gwałtownością wylałyby się dalej i dla tego to ci ludzie pracują i wzmacniają wał ciężkimi workami piasku i gliny, ażeby przerwaniu się jego zap obiedz.
Na tym wale, około którego ludzie pracowali, stało pełno biednych sprzętów, wyniesionych przez mieszkańców domków, zalanych już a położonych tuż nad brzegiem rzeki, kiedy ci uciekali przed powodzią. Kobiety i dzieci siedziały, pilnując tej resztki dobytku, głodne, wybladłe i spoglądały żałośnie na rwący prąd rzeki, który uniósł całe ich mienie. Ustawicznie dawał się słyszeć płacz dzieci.
— Czego one płaczą? — pytała Wandzia matki.
— Pewno głodne, rodzice z wody nie wynieśli nic prawie, nie mają ani czego ugotować, ani ogniska, ani domu.
Nieszczęściem deszcz padać zaczął, powiał wiatr zimny a te wszystkie biedne rozbitki tuliły się do siebie. Szczególnie zwróciła uwagę Wandzi stara kobieta, trzymająca małą dziewczynkę. Dziewczynka ta miała na sobie krótką spłowiałą
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/037
Ta strona została uwierzytelniona.