Wandzi i zapłaciła z jej pieniędzy. Ale wtedy Wandzia pomyślała, że do sukienki trzeba koszuli, a dalej trzewików i jakiejkolwiek chustki, którąby można głowę ochronić od słońca i deszczu, prosiła więc mamę, ażeby kupiła to wszystko.
Nie były to rzeczy drogie. Za dwadzieścia złotych dostały całe ubranie dla Maryni. Pomimo to Wandzia nie odchodziła od sklepu, bo żal jej się zrobiło tej starej kobiety, co razem z wnuczką siedziała nad Wisłą.
— Mamo — szepnęła znowu — tu także dostaniemy ubrania dla babki Maryni.
— To będzie znacznie drożej kosztowało — wyrzekła matka; nie zostanie ci pieniędzy ani na piękną lalkę, ani na dzbanuszki, ani na złocisłe trzewiczki.
— Oh! wolę ich nie mieć, ja się bez tego wszystkiego obejdę, wszakże w domu mam wszystko, czego mi potrzeba; nawet mam lalkę, gospodarstwo i pełno rzeczy, a one drżą od chłodu.
Matka uściskała córkę serdecznie i kupiła całe ubranie dla starej kobiety. Nie wyczerpało to jednak wszystkich funduszów Wandzi, bo rzeczy pierwszej potrzeby mniej zwykle kosztują od zbytków, ale Wandzi odechciało się teraz tego wszystkiego, co ją rano tak nęciło. Za resztę pieniędzy kupiły z matką chleba, wędliny, sera i powróciły na Pragę.
Kiedy Wandzia zobaczyła ubraną i nakarmioną biedną rodzinę, uczuła się bardzo szczęśliwą i dziwiła się samej sobie, iż mogła płakać i grymasić dla tego, że jej nie wystarczało pieniędzy na zadowolenie wszystkich zachcianek.
— No i cóż Wandziu, cóżeś sobie kupiła w Warszawie? — pytał wujaszek, kiedy powróciła do domu. — Pokaż mi, zobaczę, czyś postąpiła rozumnie.
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/040
Ta strona została uwierzytelniona.