— Tatku! — zawołał mały Stefek, skoro tylko ojciec jego do domu wrócił — ciocia śpiewała nam dziś taką ładną śpiewkę o kalinie, co nad potokiem rosła. Pamiętam nawet początek:
„Rosła kalina z liściem szerokim,
Nad bystrej wody rosła potokiem,
Drobny deszcz piła, rosę zbierała,
W majowem słońcu liście kąpała.“
— To bardzo ładna śpiewka — dodał chłopczyk, ale wie tatko, mnie się zdaje, że to głupia śpiewka, przecież drzewo nie żyje i nie ma ust, jakim więc sposobem kalina mogłaby pić wodę?
— To wcale nie głupie wiersze — rzekł ojciec — drzewa żyją i piją wodę; ale teraz jestem zmęczony, a mama czeka z obiadem, więc później ci to wytłumaczę.
Ojciec nie zapomniał przyrzeczenia i gdy po obiedzie udał się do swego pokoju, przywołał Stefka i tak rozpoczął.