len, okrągłą różową twarzyczkę i różowe, jak kłębuszki okrągłe rączki. Spała spokojnie i może śniło jej się coś przyjemnego, bo tak uśmiechała się przez sen, jak gdyby wnet miała oczy otworzyć i zaśmiać się głośno.
Jaś, Wincuk i Marylka stanęli przy kołysce i z początku nie rozmawiali z sobą wcale. Owszem, kiedy Marylka chcąc siostrzyczkę zobaczyć, podskoczyła i bosemi nóżkami o podłogę głośniej trochę uderzyła, Jaś przyłożył palec do ust i syknął:
— Ci... i... cho!
Potem dopiero, kiedy już dobrze przypatrzył się Magdusi cichutko szepnął:
— Wiesz Wincuk, twoja siostrzyczka bardzo jest podobna do tej mojej... która umarła!
— Podobna? — zadziwił się Wincuk.
— Takusieńka! takusienieczka! — szeptał Jaś, taka sama buzia i takie same rączki... ja bardzo mojej siostrzyczki żałuję! A ta... to zupełnie... jakby tamta!
Nachylił i się leciuchno, lękając się ją obudzić, różową piąstkę Magdusi pocałował. Marylka zaś z drugiej strony kołyski wspięła się na kolana Wincuka i pocałowała Magdusię w drugą piąstkę. Potem Jaś obejrzał się po alkierzyku i spostrzegł u stóp glinianego pieca rozrzucone zabawki. Poskoczył ku nim i siadł na ziemi przy piecu a Wincuk i Marylka naprzeciw niego.
— Co to? zapytał Jaś, podnosząc z ziemi brunatną i nadtłuczoną figurkę z gliny.
— To Kizia — objaśniła go Marylka.
— To jest kot — poprawił siostrę Wincuk.
Jaś zaczął bardzo śmiać się.
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/073
Ta strona została uwierzytelniona.