różne zwierzęta, ptaki, drzewa, kwiaty a wszystko jakby żywe. Wincuk słuchał opowiadań tych z takiem zajęciem, że aż usta szeroko otworzył i Marylka także, upuściwszy z rąk bałwanka, słuchała. Kiedy Jaś opowiadać przestał, Wincuk potrząsł głową i smutnie powiedział:
— Dobrze paniczkowi, że takie ładne zabawki ma... my ubodzy, nigdy takich nie będziemy mieli.
Jasiowi bardzo jakoś zrobiło się smutno. Pożałował on Wincuka i Marylki i zawołał:
— Owszem! owszem! będziecie mieli! Gdy mię jutro do domu odprowadzisz, to ci różnych ślicznych zabawek dam... Mama i ojciec pozwolą... i mamy poproszę, żeby dla Marylki śliczną lalkę z prawdziwymi włosami kupiła...
Zaledwie słów tych domówił, Wincuk zarzucił mu na szyję obie ręce i tak go mocno całować zaczął, że wszystka glina, którą był powalany, na twarzy Jasia została. Potem z wielkiej radości upadł na wznak, przewrócił koziołka i usiadł na ziemi, pośrodku alkierzyka, tak śmiejąc się, że aż błękitne oczy jego, jak turkusy, a białe zęby, jak perły, błyszczały. Jaś ze swej strony naprzód otarł rękawem glinę z twarzy, a potem schwycił Marylkę za ramiona i niewiadomo dla czego, ale serdecznie i głośno w oba policzki ją wycałował. Jednocześnie dał się słyszeć z izby ostry i gderliwy głos starej babki:
— Dzieci! wieczerzać chodźcie!
Porwali się z pod pieca wszyscy troje i na wyścigi do izby wpadli. Tu jednak Jaś stanął jak wryty, bo zdziwił się a także i przeląkł znowu trochę. Na ławie, za stołem, pomiędzy starym traczem a garncarzową, w podartej siermiędze i z siwą, długą brodą siedział — dziad.
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/075
Ta strona została uwierzytelniona.