zwolić komarowi spokojnie ssać rękę, aby w ten sposób przypatrzyć się, jak on też zgrabnie ostry sztylecik w skórę naszę zagłębia. Zwykle komar ssie, stojąc na wszystkich sześciu nogach; ale zdarza się często, że gdy sztylecik zagłębi się już silnie, komar tylne dwie nóżki do góry unosi i wtedy na czterech stojąc, zabawną przybiera pozę.
Gdy się dosyć krwi napił, wyciąga sztylecik i odlatuje, nie troszcząc się o to, że przez jego ukłucie na ręce naszej bąbel bolesny się tworzy, który tak nieznośnie nam dokucza. Ból ten pochodzi stąd, że komar, kłując, wpuszcza pod skórę kropelkę jadowitego, ostrego płynu, który wydziela się na końcu sztylecika.
Ale dlaczego to — spytacie mnie zapewne — w blizkości stawu tak wiele unosi się komarów.
Oto dla tego, że komar, zanim zupełnie staje się dojrzałym, żyje pewien czas w wodzie i tylko stopniowo, gdy mu się skrzydełka rozwijają, opuszcza ją, by sobie lekko w przestworzu bujać. Na wiosnę, gdy słonko przygrzewa, łatwo znaleść na powierzchni stawu lub jakiejbądź kałuży łąkowej pływające kępki białawe wielkości prosa. Gdy taką kępkę, po wodzie wiatrem gnaną, obejrzymy przez szkło powiększające, dziwny dostrzeżemy obraz. Otóż kępka ta składa się z bardzo wielu maleńkich jakby buteleczek, zwróconych szyjkami na dół i szczególną błoną zamkniętych.
Te buteleczkowe ciałka, jedno obok drugiego zlepione razem w kępkę, są to jajeczka komarów, które owady te na powierzchni wody składają. Z tych jajeczek wylęgają się młode, ale nie od razu.
Najprzód z jajeczka wychodzi tak zwana gąsienica