Najstraszniejsze są nieszczęścia, które dotykają dzieci maleńkie. Starsi, gdy im się zdarzy co złego, mogą się jeszcze ratować, bo mają rozum i siłę; lecz dzieci nie umieją się bronić, często nieszczęścia, jakie ich spotka, nie potrafią nawet ocenić. Przeciwko nędzy, naprzykład, człowiek starszy broni się pracą, dziecko zaś nie może się samo na żaden zdobyć ratunek i nie zrozumie tego nieszczęścia, aż mu dokuczy zimno lub głód. Zabezpieczają dzieci od nieszczęść rodzice lub krewni; jeżeli jednak się zdarzy, że są niedobrzy, niedbali lub pomrą, nie byłoby dla biedactwa ratunku, gdyby się nie znaleźli ludzie poczciwi. Nawiedzają zresztą dzieci i takie nieszczęścia, których nikt nie potrafi osłodzić, z wyjątkiem owych poczciwych. Tacy przyjaciele dzieci zdarzali się u nas w czasach dawniejszych, trafiają się także i dzisiaj.
Przeszło sto lat temu umarł w Warszawie jeden z największych dobroczyńców nieszczęśliwych dzieci, francuz rodem, Piotr Gabryel Boduen. Był początkowo żołnierzem; że jednak więcej miał skłonności do ratowania ludzi, niż do za-