najrozmaitsze, że zaś był od nich roślejszym i mocniejszym, więc po za szkołą lubił mocować i bić się z nimi.
Rodzice Karolka wiedzieli dobrze o nagannem jego postępowaniu, lecz na nic nie zdały się ich napomnienia i groźby, jak również surowe karcenia nauczycieli. Karolek był niepoprawny. Prześladował między innymi Ludwisia, obok którego siedział w klasie na jednej ławce. Często też książki, kajety i pióra jego na piec rzucał, a razu pewnego posunął figle tak daleko, że zabrał do siebie pozostawiony przez Ludwisia scyzoryk w pięknej, ze słoniowej kości oprawie. Gdy Ludwiś po przerwie wrócił z dziedzińca do klasy, zmartwił się bardzo, nie znalazłszy scyzoryka i powiedział o tem wkrótce prymusowi, bardzo lubianemu i poważanemu przez kolegów. Niezadługo fakt ten doszedł do ich wiadomości, a w klasie powstało wielkie wrzenie i zamięszanie.
Nareszcie prymus stanął na ławce, poprosił kolegów, by uciszyli się na chwilę i odezwał się do nich w te stanowcze słowa:
Ten, kto wziął Ludwisiowi scyzoryk, niech wie, że uważamy go wszyscy za złodzieja.
— Tak jest! za złodzieja! — odpowiedzieli chórem uczniowie.
W pierwszej chwili słowa te dotknęły Karolka bardzo żywo; krew uderzyła mu do głowy, zarumienił się jak wiśnia, oko zapałało jakimś dzikim blaskiem, lecz wkrótce ochłonął z pierwszego, przykrego wrażenia, roześmiał się w duchu i pomyślał sobie:
— Przecież mnie koledzy znają tak dobrze i wiedzą, że sam posiadam niejeden piękny scyzoryk, więc za złodzieja nigdy uważać mnie nie będą.
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/099
Ta strona została uwierzytelniona.