Nie jestem i nie byłem nigdy żołnierzem, a jednak chodziłem niegdyś przy pałaszu. Jak się domyślacie, było to w tych szczęśliwych latach, w których wy teraz jesteście, kochani czytelnicy, w wieku pierwszej młodości, czyli dzieciństwa. Tak, jak nie jeden z was, jak wy wszyscy prawie, bywałem niegdyś żołnierzem, który z drewnianym nawet pałaszem przy boku ścigał odważnie rozbójników, będących naprawdę dobrymi znajomymi i kolegami moimi.
Najpiękniejszy ze wszystkich, jakie miałem w życiu, było to pierwszy mój pałasz. Dostałem go w podarunku od dobrego znajomego moich rodziców, kiedy nie miałem więcej jak lat sześć. Pan ten powrócił z podróży i za gościniec przywiózł mi ten pałasik z Wrocławia. W owych czasach Wrocław leżał od nas bardzo daleko, nierównie dalej niż dzisiaj, nie dlatego, żeby się jego geograficzne położenie zmienić mogło, ale dla tego, że nie było jeszcze wszędzie kolei żelaznej. Podówczas wrócić z Wrocławia albo mieć stamtąd jaki towar — znaczyło zapewne więcej, niż dziś przyjechać, albo przywieść co z Paryża. Możecie sobie przeto wyobrazić,