i drżący, wystraszony, do ściany potężnemi łapami Tankreda przyparty, stał druciarz mały. Jego czarny, z szerokiemi brzegami kapelusz leżał zmięty na ziemi. Na czoło opadały mu długie, czarne włosy. Z chudych, śniadych rąk wypuścił misę, z której przed chwilą, nie zważając na buchającą z niej parę i groźne warczenie Tankreda, pił chciwie gorący i pożywny krupnik. Przed kilku chwilami wszedł był do sieni w celu szukania roboty. Nieśmiały i nie wiedząc, w które drzwi zapukać, stanął w milczeniu, tem bardziej, że się przeląkł leżącego na środku sieni i z cicha warczącego psa. Musiał też poczuć zapach skwarzonej słoniny, spostrzegł w kącie na ziemi stojącą misę jadła.
Głodny był, wczoraj rano zjadł ostatni, jaki posiadał, kawał suchego chleba. Zimno mu przytem było, a stojące w kątku jadło było tak ciepłe. Przemknęła mu myśl, że to cudze... i odwrócił się. Czemuż jednak stoi tak w sieni? Może dla psa tego postawione.
Szczęśliwy pies — pomyślał. Gdyby to choć skosztować, misa ogromna, wystarczy dla nich obu a pies i tak dość tłusty, dobrze w sierć długą i mięką odziany... gdyby spróbować?
Cichemi słowy uspakajając coraz groźniej warczącego Tankreda, przyczołgał się do misy Tak smacznej, ciepłej strawy nie jadł oddawna, od tego szarego jesiennego poranku, w którym go w góralskiej chacie matka, sobie od ust odejmując, nakarmiła i wyprawiła w świat za chlebem. W chacie nie było czem przekarmić go przez zimę. Tankred, ujrzawszy misę z jadłem w rękach obdartego chłopca, wskoczył mu na piersi, przyparł go do ściany i z błyszczącemi oczami warczał tuż nad twarzą pijącego chciwie krupnik, zgłodniałego druciarza. Teraz, gdy
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/117
Ta strona została uwierzytelniona.