Najulubieńszą zabawką Józia było puszczanie baniek mydlanych. Rozpuściwszy trochę mydła w wodzie, zanurzał w tym płynie rozszczepioną na końcu słomkę, a dmuchając z drugiego jej końca, wydymał kulkę, pustą wewnątrz, o ślicznych, mieniących się barwach tęczy. Gdy kulka dosięgła znacznych rozmiarów i nabrała bardzo żywych kolorów, strząsał ją ze słomki i dmuchając z dołu, wzbijał w powietrze. Cóż to była za radość gdy piękna i wielka kulka unosiła się w powietrzu i przez stosowne z tej lub owej strony dmuchanie dała się kierować ku oknu albo ku drzwiom!
Ale przy tej zabawce miał Józio pracę i wzruszenie nielada jakie. Na dziesięć baniek zaledwie się jedna udawała. Trudno mu było umiarkować dmuchanie. Nieraz udawało mu się wydąć bańkę dużą i piękną, która jednak pękała, gdy ją chciał strząsnąć ze słomki; innym razem, gdy dmuchał krócej lub słabiej powstawały bańki maleńkie, które nie chciały wylatywać, albo wzlatując leniwie, nie przedstawiały barw żywych. Często aż w gniew wpadał, że pomimo wszelkich starań nie mógł celu osiągnąć.