Otóż źródła te wcale nie są ukryte, tajemnicze; znacie je dobrze. To są nasze jeziora i rzeki, morza i oceany. Z dołu, z powierzchni ziemi, woda się w górę podnosi.
Ale i to przecież każdemu wiadomo, że woda sama w górę się nie podniesie; woda, jak każda inna rzecz, jak każde inne ciało, jest wszakże ciężka i w skutek ciężaru swego spływa na dół, w górę się nie wznosi. Któż to więc dźwiga ją tam pod błękit niebieski, ponad szczyty gór najwyższych?
Widzicie, jak coraz nowe pytania pobudzają naszę ciekawość, jak z jednej zagadki wysuwają się coraz nowe. Ale i na tę zagadkę odpowiedzieć możemy, — wodę podnosi w górę słońce.
Jakto być może? jakżeż słońce wodę dźwigać może?
Zanim się nad pytaniem tem bliżej zastanowimy, zajmijmy się tymczasem rzeczą, którą lepiej znacie.
Uważaliście nieraz, jak woda gotuje się w garnku lub w innem naczyniu; co się tam dzieje?
Woda ogrzewa się przy ogniu; widzimy, jak wyrywają się z niej drobniutkie, a potem większe, połyskujące pęcherzyki; baniek tych tworzy się coraz więcej, coraz więcej wydobywa się ich z wody; woda szumi, syczy, zaczyna się burzyć i burzy coraz gwałtowniej, gotuje się, wre.
Gdy usuniemy naczynie od ognia, wrzenie to się przerywa. Ale my-byśmy chcieli się dowiedzieć, na czem się to wszystko skończy, — pozostawiamy więc wodę przy ogniu: ona wciąż się burzy, kotłuje, wre, a tymczasem w naczyniu ciągle jej ubywa, i jeśli nam cierpliwości nie zabraknie, doczekamy się chwili, gdy woda wszystka z naczynia ujdzie, wygotuje się zupełnie, naczynie będzie puste.
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.