trzeba ognia, ciepła; gdy ulatnia się ona zwolna, na swej powierzchni tylko, nie trzeba żaru tak wielkiego, ale bez ciepła się nie obejdzie; widzieliśmy przecież, że im woda cieplejsza, tem paruje prędzej. Któż to dostarcza tego ciepła, czyjeż promienie ogrzewają ziemię?
Ciepło otrzymujemy tylko od słońca, słońce ogrzewa lądy i morza, słońce zamienia wodę w parę i dźwiga ją w górę. Nie lada to zapewne praca tak wysoko dźwigać tak olbrzymie ilości wody, a choć to nam się dziwacznem wyda, możemy śmiało powiedzieć, że promienie słoneczne pracują i pracują bezustannie. O tej pracy słońca możnaby dużo i długo mówić, ale zapomnielibyśmy tymczasem o chmurach, które nas teraz zajmują. Przyjrzyjmy się im jeszcze.
Gdy chmura przez całe godziny utrzymuje się nad nami, gdy przez kilka dni z rzędu zakrywa nam niebo, wydaje się nam napozór, że pozostaje ona niezmienną; rzeczywiście jednak zachodzą w niej ciągłe przeobrażenia; pęcherzyki łączą się z sobą, stają się cięższe i opadają niżej, gdzie otoczone powietrzem cieplejszem znów się ulatniają i zamieniają w parę. Od dołu więc chmura bezustannie się rozwiewa i ginie, a natomiast od góry ciągle narasta.
W warstwach przeto powietrza tuż poniżej chmury się znajdujących nagromadza się coraz więcej wilgoci, powietrze to coraz silniej nasyca się parą. Opadające tedy pęcherzyki chmur parują coraz trudniej, zbiegają niżej, łączą się jedne z drugiemi i tworzą kropelki, które z powodu ciężaru swego w górze utrzymać się już nie mogą i spadają na ziemię, — mamy więc deszcz. Bywa i tak, że krople deszczu w drodze ku ziemi znów się ulatniają, — dlatego na górach pada więcej deszczu niż w dolinach.
Strona:PL Światełko. Książka dla dzieci (antologia).djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.